dzisiaj był paskudny dzień, musiałam sięzajmować akwarelą/ecoliną, reszta asystentów mnie olała i dostałam opierdol za nic. cudnie, ale na szczęście atmosfera później się polepszyła, lecz to nie oznacza, że dobrze się bawiłam. ale kto mówił, że praca jest łatwa. niestesty nie jest, a jutro przychodzi piotr, więc liczę na kasę.
ale na szczęście przyszedł Pio, więc było lepiej. poszliśmy do tesco po zeszyty, a wyszliśmy z pudełkami na drugie śniadanie - z czego jedno było pęknięte. GENIUS.
ale skoczyliśmy na kebaba przy nowym świecie, gdzie zainwestowali w design, ale jedzenie nie było złe, szkoda tylko, że ostry sos nie był ostry :p no i odebrałam w końcu lilou dla siostry, więc można powiedzieć, że dzisiejsze popołudnie to połączenie przyjemnych rzeczy z pożytecznymi.
no i wrzucę jakieś nasze zdjęcia, wspaniałej jakości, bo robione kamerką della ;d
a tutaj Huong, z którą widziałam się wczoraj. ploteczki przy mojito/sorbecie + oreo czekoladowe z wietnamu + shisha wiśniowa na mleku z dawidem + pho. troche kiepskie polaczenie, ale reunion trai he, to jest cos co naprawde lubie, bo 2010 byl jak dotad najlepszym rokiem w moim zyciu, a dawid i huong sa czescia tych wspomnien :)