Saturday, June 26, 2010

HELL YEAH - VACATION, BITCH.


i nadeszły w końcu długo oczekiwane wakacje. tyle rzeczy zdążyło się zdarzyć podczas mojej długiej nieobecności, spowodowanej brakiem internetu przez aster.

1) zakończenie roku szkolnego - aj, pierwszy raz w mojej klasie 'same orły' były. aż 1 osoba - Agnieszka Turos ze śr. 4.85? coś takiego + dowiedziałam się, że w klasie równoległej jest większy no-life ode mnie - dziewczyna z 1b ze śr. 5.45. po prostu nie mam pytań, ale cóż, bywa i tak. później było rozdanie świadectw i tyle.

2) kurs angielskiego/francuskiego. przesiedziałam ponad 1,5 w archibaldzie, żeby się przekonać, że mój francuski jednak jest na gorszym poziomie, niż myślałam + żeby później się dowiedzieć, że kurs tego języka jest wtedy, gdy ja piekę się w Wietnamie. następnie, zrobiłam test i rozmawiałam z lektorem po ang, żeby się przekonać, że jestem beznadziejna. super początek wakacji. tak czy owak, skończy to się wszystko na tym, że zapiszę się do instytutu francuskiego na koniec wakacji i tyle - może w tym roku po wakacjach będę mogła powiedzieć 'aj, nie obijałam się tym razem'.

3)solówka. no ja wiedziałam, że Iza da mi balet - demi klasykę. WIEDZIAŁAM. ale cieszę się, że Allah mnie wysłuchał i że nie dała mi ludowego. ale za to Iza dała nam pyszne pralinki w kształcie fruti di mar, więc zajebiście.

  • Aga K - modern jazz underground
  • Monika - salsa solo
  • asia - broadway jazz
  • Ems - Balet/ demi klasyka
  • Maja - tańce latynoamerykańskie
  • mańk - contemporary dance
  • Pati - folk/ludowy
  • Paula - hip hop new age
  • Maks - broadway jazz
  • Zosia - house, ragga
  • Vera - popping, locking
  • Marysia - physical dance
  • Lena - lyrical jazz, praise dance
  • Aga S - krumping
  • Ania W - dancehall
  • Mati - hip hop newaage
  • Ania L - physical dance
dobry przypał będzie, jak na solówki przyjdzie dyrektorka i Test..

4) impreza u Pascala = NIGDY WIĘCEJ nie tknę wódki. przynajmniej nie przez 6miesięcy :P było .. cóż. tym razem, miałam kaca. leżałam pod pisuarem i upiłam się przed 21. nie mam pytań.

5) wakacje. cóż, już zaraz wyjeżdżam do Wietnamu, nie czuję tego. a lecę już za 3dni? nie wiem co będę robić, tak czy owak, boję się, że mój samolot się rozjebie :P

6)obiekty westchnień - matko, poznałam kolegę Daniela. zrobił na mnie piorunujące wrażenie wrażliwego chłopaka - i kurde, moim zdaniem jest zajebisty :)) więc mam już obiekt westchnie
z Kamyka(Baton), Cerv(Kamil) i z Żeroma(Piotr). LOVELY.

KLIK



Monday, June 14, 2010

it's not sad at all

1. Put your iTunes, Windows Media Player, Limewire , etc. on shuffle.
2. For each question, press the next button to get your answer.
3. YOU MUST WRITE THAT SONG NAME DOWN NO MATTER HOW SILLY IT SOUNDS.
4. HAVE FUN!


IF SOMEONE SAYS ‘ARE YOU OKAY’ YOU SAY?
got some

HOW WOULD YOU DESCRIBE YOURSELF?
way back into love

WHAT DO YOU LIKE IN A GUY/GIRL?
hot in here

HOW DO YOU FEEL TODAY?
closer

WHAT IS YOUR LIFE’S PURPOSE?
mardy bum

WHAT’S YOUR MOTTO?
diva

WHAT DO YOUR FRIENDS THINK OF YOU?

75bars

WHAT DO YOUR PARENTS THINK OF YOU?
sleepness

WHAT DO YOU THINK ABOUT VERY OFTEN?
starlight

WHAT IS 2 + 2?
c'est beau la bourgeoisie

WHAT DO YOU THINK OF YOUR BEST FRIEND?
glam pop

WHAT DO YOU WANT TO BE WHEN YOU GROW UP?
9 crimes

WHAT DO YOU THINK WHEN YOU SEE THE PERSON YOU LIKE?
work

WHAT WILL YOU DANCE TO AT YOUR WEDDING?
I'll kill her

WHAT WILL THEY PLAY AT YOUR FUNERAL?
winter

WHAT IS YOUR BIGGEST FEAR?
mouth shut

WHAT IS YOUR BIGGEST SECRET?
crystalised

WHAT DO YOU WANT RIGHT NOW?
say

WHAT DO YOU THINK OF YOUR FRIENDS?
halo

WHAT WILL YOU POST THIS AS?
give it up to me

Sunday, June 13, 2010

it's really means a lot for me.

asia
22:51:11
:*
kocham Cie

Mikołaj ' Emcia, nie wiem co bym zrobił, gdyby Cie zabrakło..' - po moim wypadku samochodowym
Daniel ' tak się bałem, myślałem, że umarłaś..' - po moim sylwestrowym (i jedynym w życiu) zgonie
Maja ' jesteś moją przyjaciółką i nie chce żebyś płakała' - po którejś mojej depresji.

wzruszyłam się


DZIĘKUJĘ :*


POLECAM - kliknij, to moja piosenka dzisiejszego dnia

Saturday, June 12, 2010

you motivate me. nooooot.

z serii : Ems się użala nad sobą i wstawia sobotnie demotywujące rozmowy

godz 10.50

skrzyżowanie belwederskiej z gagarina, przeszłam przez pasy, 5m od pasów dalej, wsiadłam na rower i jechałam do domu.

starsza pani : to chodnik, tu się nie jeździ
ems : nie ma ścieżki rowerowej
starsza pani : to nie ścieżka rowerowa
ems : nie ma ścieżki rowerowej!!
starsza pani : proszę na ulicę blablabla
ems : nie dziękuję!

pojechałam

20sekund później pomyślałam:
' a mogłam zsiąść z roweru i jej wygarnąć wszystko, kurwaaa'


20:12
podczas kolacji

ciocia : o to jest dobre, Trinh(ems), może to zjesz?
ems : nie, to nie jest to co lubię..
ciocia : no faktycznie, Ty wolisz ciut inne, Thanh, kup jutro to co ona lubi
mama : nie, bo tamto jest zbyt słone i mnie nie smakuje
ems :
ciocia : trudno, ja kupię


kocham moją ciocię za to, że wie co lubię jeść i że dała mi kasę za muffiny bez komentarza w stylu mojej mamy ' nie jedz słodyczy, bo jesteś gruba'


karolina : Filip, zamknij się, oglądam telewizję!
filip : sama się zamknij, brzydulo! hihihi.
trung : jedzcie!
ems : *kurwaaa vol2*
trung : filip, przynieś mi sok!
filip : a kim ja jestem? jem!
ems : *mordaaa*
karolina : ja przyniosę, bo jestem KULTURALNA!
mama : kochana karolinka, moja cudowna córeczka, którą kocham najbardziej
ems : :|
*spierdalajciee*

ale przynajmniej zjadłam muffina i spotkałam się na chwilę z Mikołajem, który poprawił mi humor..



NIE WIERZE ZE BLOGGER MNIE CENZURUJE.

Friday, June 11, 2010

you have no idea


bywają takie dni i chwile, gdy mogę się śmiać cały czas, że mimo bólu mięśni brzucha, dalej emanuje euforią i dzielę się szczęściem jak inni z resztą społeczeństwa. lecz bywa niestety i tak, że dopada mnie melancholia a nawet napady agresji.

trochę to .. hm, nieprzyzwoite, że w miejscu publicznym, chwalę się napadami agresji - czuję się, jakbym wiedziała, że skończę jako przestępca/kryminalista. z kolei gdy ja wiem jedynie, że będę rozwódką.

ale w tej chwili, akurat opuściła mnie cała radość i agresja, teraz panuje we mnie taka melancholia, że odwołałam spotkanie z Mikołajem i wyłączyłam telefony. nie wiem kiedy je włączę, po prostu.. chcę być poza zasięgiem.

jutro ucieknę, rano, będę mało spać. trudno, dzień jak co dzień, gdy staram się uciec, daleko, choćby myślami. nieważne jak daleko i dokąd, byleby być gdzieś indziej.

matko, czuję jakbym znowu przeżywała kryzys, że znowu sięgnęłam dna, jak w pierwszym semestrze 2klasy gimnazjum.. metaforycznie, to co przeżywam teraz, mogę porównać do tonięcia w morzu. umiem pływać, ale w chwili gdy się dostaje kolki, człowiek jest bezsilny wobec wodzie, poddaje się i oddaje się głębinom. c'est la vie?

tak było by najłatwiej powiedzieć. szkoda, że to 'życie' jest błędnym kołem. historia lubi się powtarzać? niech spierdala, bo nudzą mnie powtórki.

mam 17,5 lat i czym mogę się pochwalić? cóż, w 2gr przedszkola wylądowałam w szpitalu, bo uderzyłam nosem o ławkę. w 2klasie podstawówki, ze szkoły nie odebrali mnie rodzice, a karetka - bo miałam godzinny krwotok z nosa. w 2klasie gimnazjum, moja mama została wezwana do szkoły i musiałam odbyć rozmowę z psychologiem - cóż, ale nie chcę tego nigdy wspominać. a teraz? 2semstr liceum, a ja wpadłam pod samochód. i to są moje życiowe osiągnięcia. chociaż poza nimi mam jeszcze przyjaciół. grupkę ludzi składających się z podstawówki, gimnazjum i liceum.

jak o nich myślę, to chce mi się płakać. ale to dlatego, że to ja jestem życiowym loserem. żałuję, że muszą się użerać z moim narzekaniem, że przez moją matkę omija mnie zabawa z nimi. że tak bardzo się od nich różnię. chociaż, ile osób może się pochwalić wypadkiem samochodowym ?

żałuję, że nie umiem cieszyć się życiem, ani słuchać się własnych rad. chciałabym mieć wyjebane jak inni, np jak luzie z cervantesa, ale nie potrafię. Ci którzy mnie już znają dobrych pare lat, zdają sobie sprawę, że na moim miejscu, trudno się cieszyć.

dobra, koniec użalania się. czas poczytać książkę i powkurwiać matkę.




super, wytrzymałam 20minut z wyłączonym telefonem.
nie dzwońcie ani nie piszcie - bo i tak nie będzie ze mną żadnego kontaktu.
pozdrawiam Mikołaja K, który i tak nie czyta tego bloga + przez którego cały czas płaczę ze wzruszenia.

cześć radziecka suko. już niedługo będę robić Tobą zajebiste zdjęcia, ale zanim do tego dojdzie, stracę kupę czasu i kasy.

tandetny prezent dla Piotra, nad którym siedziałam wieczorami, zamiast się uczyć. i tak wszystko pójdzie się .. jebać.

Wednesday, June 9, 2010

don't have questions



gingerbread bought by my sister from Biskupin <3

mom : pleplepleplepleple
sister : does it hurt?
ems : not really at all..
sister : when and where was an accident?
ems : yesterday, near your school ?
mom :
ems : mom, could you go with me to the hospital?
mom : because?!
ems : because my feet hurts ?
mom : now i don't have time for you
ems : ....


I really don't have questions about it. but dad says that 'one call - and he'll be whereever I want'. lovely.



Tuesday, June 8, 2010

broken

dzisiaj gdy wstałam, obudziłam się z z myślą ' matko, taki słoneczny dzień, a ja muszę siedzieć w szkole 8 lekcji'. no ale wstałam i poszłam się krzątać w łazience. gdy byłam już gotowa poszłam po rower, szykowałam się do pierwszej wyprawy do szkoły rowerem. stresowałam się, ze będę jechała w godzinach szczytu, ale wymyśliłam taka trasę, żeby nie było ciężko, jak najmniej pasów i żeby był chodnik. wszystko fajnie, wyjechałam z siekierek i sunęłam po Gagarina. jadąc oczywiście rozglądałam się uważnie, jechałam wolno i ostrożnie, schodziłam z roweru gdy trzeba było przejść przez pasy. gdy zbliżałam się do przystanku 'Stępińska', zeszłam, żeby się rozejrzeć czy samochód jedzie. zauważyłam, że zbliżał się pojazd, lecz się zatrzymał - zrozumiałam, że mi ustępuje - więc szybko wsiadłam i ruszyłam, by zyskać na czasie. niestety źle zrozumiałam kierowcę, gdyż gdy już ruszyłam rowerem - auto też ruszyło. wystarczyła chwila i BANG. uderzyło mnie.

czułam się dziwnie. tak nierealnie, jak we śnie. ' jak samochodzik w kinie 3d'. wiedziałam, że mnie uderzy, ale nie wiedziałam co zrobić. gdy mnie trafił, widziałam, jak rower odleciał - tak lekko, jak papierowy samolot. a ja upadłam - czułam, jakby grawitacja się zmieniła, jedynie co mogłam zrobić to wydobyć dźwięk - ze strachu jedynie można było usłyszeć skrzek. upadłam na rękę, więc nic z głową się nie stało.

leżałam i nie wiedziałam co zrobić. myślałam, że umarłam. byłam w takim szoku, że ledwo wstałam. nikt mi nie pomógł wstać. gdy już ledwo stałam, nie docierało do mnie co się stało. nikt nie podszedł. dopiero po 5min kierowca wyszedł - kobieta - klon prof. zialińskiej. cała drżała, ale mówiła, że to moja wina, że nie byłam ostrożna. wszystko zrzuciła na mnie i na to, że miałam słuchawki w uszach.

i wtedy przypomniałam sobie o ipodzie - martwiłam się, że się zepsuł. bałam się, że rower nada się jedynie na złom. nie przejmowałam się sobą, bo nie widziałam krwi - dopóki nie podniosłam ręki. SZOK. krew, siniaki, całą obita. ale nikt się nie przejął. ludzie przechodzili mówiąc ' widziałem, jak ją potrąciła ' i odchodzili. bez żadnego współczucia.

stałam tam i drżałam. oczyściłam ranę i pożegnałam kobietę, która zdążyła się dowiedzieć jak się nazywam, dokąd jadę i czy żyję. a i patrzyła jak zakładałam łańcuch. gdy już byłam gotowa, poszłam. szłam z rowerem w stronę łazienek i się załamałam.

CAŁE ŻYCIE MI PRZELECIAŁO PRZED OCZAMI.
nie wiedziałam co ze sobą zrobić, tak mi było głupio. zaczęłam płakać. zadzwoniłam do Moniki L. żeby przekazała, że mogę nie dotrzeć do szkoły, bo miałam wypadek.
później zadzwoniłam do Mikołaja i Daniela, żeby im wszystko opowiedzieć. następnie napisałam do Asi, Mai i Moniki K.

wszyscy na mnie patrzyli. nikt mi nie pomógł. niektórzy się uśmiechali. na mojej twarzy był wypisany wstyd, więc przez całą drogę miałam okulary na nosie. jechałam. ostrożnie jak wtedy. włączyłam telefon, który mi się wyłączył. zadzwonił mikołaj i powiedział, że będzie teraz pod moją szkołą. popłakałam się i pojechałam. znowu by mnie potrącił samochód, ale tym razem doszłoby do zderzenia czołowego. poszłam na przystanek i czekałam.

wysiadł mikołaj, w asyście gałka i ani. mikołaj został i znowu się popłakałam. powiedziałam mu wszystko :
że myślałam, że umrę, że tak się bałam, że nie wiedziałam co zrobić, że było mi głupio etc etc
a on mnie przytulił i powiedział, że tak się bał, że nie wie co by zrobił gdyby mnie nie było.
wtedy do już wybuchłam płaczem. siedzieliśmy na przystanku i wszyscy na nas się gapili. trudno. mikołaj mnie uspokoił i pocieszał.
pośmiał się, że adrenalina poszła w górę, gdy do niego zadzwoniłam.

dziewczyny przyszły - Ola, Justyna, Karolina i Monika. wszystkie się martwiły. gdy mikołaj wrócił do domu, monika poszła ze mną odstawić rower i odwiedzić pielęgniarkę. w gabinecie cały czas się śmiałam i się cieszyłam. pielęgniarka kazała zadzwonić do rodziców i to zrobiłam - zatelefonowałam do ojca, w nadziei, że nie przyjedzie, bo nie chciałam wrócić do domu.

niestety, powiedział, że będzie.
cóż, siedziałam z Monika później na korytarzu i wszyscy się mnie pytali, czemu mam obandażowana rękę i nogę. nikt mi nie chciał uwierzyć, ze potracił mnie samochód w drodze do szkoły. bywa. za to muchin powiedziała, że się za mnie zemści, a pyć, że jestem teraz 'królem szos'. spoko.

później tata przyjechał, jak zwykle odbyła się poważna rozmowa a później poszliśmy na lody. miałam u niego siedzieć, ale okazało się ze nie wziął kluczy, wiec mnie zawiózł do galerii sztuki rowerowej. spotkałam się z danielem i mikołajem, którzy umilili mi czas. byliśmy na drożdżówkach, na muffinach, na spacerze.

pozdro


Monday, June 7, 2010

some of them

Daniel - even if our friendship will disappear, I'll never forget him. btw I've got from him this t-shirt.
Justyna, Monika, Ola i even Sylwia - it doesn't matter that our 'band' is only the past - thank Allah that they're in my class.
unforgettable - Asia and Maja, summer .. 2008? best of the best
Mikołaj -my bio-spanish master c:
STEP - grand prix - I don't have to say more, right?
Monika - love her, even that she's younger than me

the most important details in my life, which make me believe in love, happiness etc.
PEOPLE, which are behind me always, when I need them.


Saturday, June 5, 2010

it doesn't matter

szczerze mówiąc nie mam ochoty dzisiaj pisać po angielsku, a czuję wewnętrzną potrzebę wylać swoje enigmatyczne myśli na bloga.


dobra, poddałam się, idę się opierdalać dalej.

ok, dam radę, podejście drugie.
boli mnie to, że moja matka leci kurwa w pierdolone kulki. czemu ona kupuje sobie nowe zabawki w formie samochodu, mebli,ubrań. hm? lecz jeśli chodzi o moje potrzeby - to pełna ignorancja. no tak, bo ja, bezrobotna licealistka jestem w stanie sama sobie kupić środek transportu, obuwie i inne niezbędne mi przedmioty - jakie to oczywiste. tak samo moje zachowanie dzisiejszego wieczoru było irracjonalne, gdy przeszkodziłam matce obejrzeć DVD, gdy ja chciałam obejrzeć film w tv. moje zdanie o tym, że DVD można odtworzyć w laptopie i w ten sposób zwolnić telewizor było egoistyczne i nie na miejscu - dziwne, prawda?

boli mnie to, że świat pędzi naprzód, gdy z kolei moje życie tkwi w martwym punkcie od roku. + za każdym razem gdy spoglądam w lustro, widzę dziewczynę , której dobrze się wiedzie. a skąd ta myśl, że jej wiedzie? jej tusza mówi sama za siebie. ja tu tyję, gdy wa fryce dzieci umierają z głodu - czy w takich chwilach sprawiedliwość istnieje? nie sądzę.

tak, wiem, muszę się ogarnąć, ale nie jestem w stanie. jutro pójdę pobiegać, albo na rower. byle by nie być w domu rano.

siedzę w koszulce daniela i oglądam 'był sobie chłopiec' i sie tak zastanawiam ... czy jestem gotowa na dorosłe życie i czy szkolne przyjaźnie przetrwają.

+ mam ochotę jebnąć mojej siostrze, za brak mózgu, ale to już podchodzi pod normę codzienną.


Wednesday, June 2, 2010

loverloverlover.


  1. P.K




Teatr Tańca Test - Tak trudno
fot. A. Heldwein


2. Fisheye - I'm going to buy it.. but... hmmm, I don't want a job, I need money.

3. MY BICYCLE - my little baby, almost perfect, which one day will fuck me up. hahahaha, really.