Saturday, June 5, 2010

it doesn't matter

szczerze mówiąc nie mam ochoty dzisiaj pisać po angielsku, a czuję wewnętrzną potrzebę wylać swoje enigmatyczne myśli na bloga.


dobra, poddałam się, idę się opierdalać dalej.

ok, dam radę, podejście drugie.
boli mnie to, że moja matka leci kurwa w pierdolone kulki. czemu ona kupuje sobie nowe zabawki w formie samochodu, mebli,ubrań. hm? lecz jeśli chodzi o moje potrzeby - to pełna ignorancja. no tak, bo ja, bezrobotna licealistka jestem w stanie sama sobie kupić środek transportu, obuwie i inne niezbędne mi przedmioty - jakie to oczywiste. tak samo moje zachowanie dzisiejszego wieczoru było irracjonalne, gdy przeszkodziłam matce obejrzeć DVD, gdy ja chciałam obejrzeć film w tv. moje zdanie o tym, że DVD można odtworzyć w laptopie i w ten sposób zwolnić telewizor było egoistyczne i nie na miejscu - dziwne, prawda?

boli mnie to, że świat pędzi naprzód, gdy z kolei moje życie tkwi w martwym punkcie od roku. + za każdym razem gdy spoglądam w lustro, widzę dziewczynę , której dobrze się wiedzie. a skąd ta myśl, że jej wiedzie? jej tusza mówi sama za siebie. ja tu tyję, gdy wa fryce dzieci umierają z głodu - czy w takich chwilach sprawiedliwość istnieje? nie sądzę.

tak, wiem, muszę się ogarnąć, ale nie jestem w stanie. jutro pójdę pobiegać, albo na rower. byle by nie być w domu rano.

siedzę w koszulce daniela i oglądam 'był sobie chłopiec' i sie tak zastanawiam ... czy jestem gotowa na dorosłe życie i czy szkolne przyjaźnie przetrwają.

+ mam ochotę jebnąć mojej siostrze, za brak mózgu, ale to już podchodzi pod normę codzienną.


No comments:

Post a Comment