Tuesday, June 8, 2010

broken

dzisiaj gdy wstałam, obudziłam się z z myślą ' matko, taki słoneczny dzień, a ja muszę siedzieć w szkole 8 lekcji'. no ale wstałam i poszłam się krzątać w łazience. gdy byłam już gotowa poszłam po rower, szykowałam się do pierwszej wyprawy do szkoły rowerem. stresowałam się, ze będę jechała w godzinach szczytu, ale wymyśliłam taka trasę, żeby nie było ciężko, jak najmniej pasów i żeby był chodnik. wszystko fajnie, wyjechałam z siekierek i sunęłam po Gagarina. jadąc oczywiście rozglądałam się uważnie, jechałam wolno i ostrożnie, schodziłam z roweru gdy trzeba było przejść przez pasy. gdy zbliżałam się do przystanku 'Stępińska', zeszłam, żeby się rozejrzeć czy samochód jedzie. zauważyłam, że zbliżał się pojazd, lecz się zatrzymał - zrozumiałam, że mi ustępuje - więc szybko wsiadłam i ruszyłam, by zyskać na czasie. niestety źle zrozumiałam kierowcę, gdyż gdy już ruszyłam rowerem - auto też ruszyło. wystarczyła chwila i BANG. uderzyło mnie.

czułam się dziwnie. tak nierealnie, jak we śnie. ' jak samochodzik w kinie 3d'. wiedziałam, że mnie uderzy, ale nie wiedziałam co zrobić. gdy mnie trafił, widziałam, jak rower odleciał - tak lekko, jak papierowy samolot. a ja upadłam - czułam, jakby grawitacja się zmieniła, jedynie co mogłam zrobić to wydobyć dźwięk - ze strachu jedynie można było usłyszeć skrzek. upadłam na rękę, więc nic z głową się nie stało.

leżałam i nie wiedziałam co zrobić. myślałam, że umarłam. byłam w takim szoku, że ledwo wstałam. nikt mi nie pomógł wstać. gdy już ledwo stałam, nie docierało do mnie co się stało. nikt nie podszedł. dopiero po 5min kierowca wyszedł - kobieta - klon prof. zialińskiej. cała drżała, ale mówiła, że to moja wina, że nie byłam ostrożna. wszystko zrzuciła na mnie i na to, że miałam słuchawki w uszach.

i wtedy przypomniałam sobie o ipodzie - martwiłam się, że się zepsuł. bałam się, że rower nada się jedynie na złom. nie przejmowałam się sobą, bo nie widziałam krwi - dopóki nie podniosłam ręki. SZOK. krew, siniaki, całą obita. ale nikt się nie przejął. ludzie przechodzili mówiąc ' widziałem, jak ją potrąciła ' i odchodzili. bez żadnego współczucia.

stałam tam i drżałam. oczyściłam ranę i pożegnałam kobietę, która zdążyła się dowiedzieć jak się nazywam, dokąd jadę i czy żyję. a i patrzyła jak zakładałam łańcuch. gdy już byłam gotowa, poszłam. szłam z rowerem w stronę łazienek i się załamałam.

CAŁE ŻYCIE MI PRZELECIAŁO PRZED OCZAMI.
nie wiedziałam co ze sobą zrobić, tak mi było głupio. zaczęłam płakać. zadzwoniłam do Moniki L. żeby przekazała, że mogę nie dotrzeć do szkoły, bo miałam wypadek.
później zadzwoniłam do Mikołaja i Daniela, żeby im wszystko opowiedzieć. następnie napisałam do Asi, Mai i Moniki K.

wszyscy na mnie patrzyli. nikt mi nie pomógł. niektórzy się uśmiechali. na mojej twarzy był wypisany wstyd, więc przez całą drogę miałam okulary na nosie. jechałam. ostrożnie jak wtedy. włączyłam telefon, który mi się wyłączył. zadzwonił mikołaj i powiedział, że będzie teraz pod moją szkołą. popłakałam się i pojechałam. znowu by mnie potrącił samochód, ale tym razem doszłoby do zderzenia czołowego. poszłam na przystanek i czekałam.

wysiadł mikołaj, w asyście gałka i ani. mikołaj został i znowu się popłakałam. powiedziałam mu wszystko :
że myślałam, że umrę, że tak się bałam, że nie wiedziałam co zrobić, że było mi głupio etc etc
a on mnie przytulił i powiedział, że tak się bał, że nie wie co by zrobił gdyby mnie nie było.
wtedy do już wybuchłam płaczem. siedzieliśmy na przystanku i wszyscy na nas się gapili. trudno. mikołaj mnie uspokoił i pocieszał.
pośmiał się, że adrenalina poszła w górę, gdy do niego zadzwoniłam.

dziewczyny przyszły - Ola, Justyna, Karolina i Monika. wszystkie się martwiły. gdy mikołaj wrócił do domu, monika poszła ze mną odstawić rower i odwiedzić pielęgniarkę. w gabinecie cały czas się śmiałam i się cieszyłam. pielęgniarka kazała zadzwonić do rodziców i to zrobiłam - zatelefonowałam do ojca, w nadziei, że nie przyjedzie, bo nie chciałam wrócić do domu.

niestety, powiedział, że będzie.
cóż, siedziałam z Monika później na korytarzu i wszyscy się mnie pytali, czemu mam obandażowana rękę i nogę. nikt mi nie chciał uwierzyć, ze potracił mnie samochód w drodze do szkoły. bywa. za to muchin powiedziała, że się za mnie zemści, a pyć, że jestem teraz 'królem szos'. spoko.

później tata przyjechał, jak zwykle odbyła się poważna rozmowa a później poszliśmy na lody. miałam u niego siedzieć, ale okazało się ze nie wziął kluczy, wiec mnie zawiózł do galerii sztuki rowerowej. spotkałam się z danielem i mikołajem, którzy umilili mi czas. byliśmy na drożdżówkach, na muffinach, na spacerze.

pozdro


No comments:

Post a Comment