Friday, June 11, 2010
you have no idea
bywają takie dni i chwile, gdy mogę się śmiać cały czas, że mimo bólu mięśni brzucha, dalej emanuje euforią i dzielę się szczęściem jak inni z resztą społeczeństwa. lecz bywa niestety i tak, że dopada mnie melancholia a nawet napady agresji.
trochę to .. hm, nieprzyzwoite, że w miejscu publicznym, chwalę się napadami agresji - czuję się, jakbym wiedziała, że skończę jako przestępca/kryminalista. z kolei gdy ja wiem jedynie, że będę rozwódką.
ale w tej chwili, akurat opuściła mnie cała radość i agresja, teraz panuje we mnie taka melancholia, że odwołałam spotkanie z Mikołajem i wyłączyłam telefony. nie wiem kiedy je włączę, po prostu.. chcę być poza zasięgiem.
jutro ucieknę, rano, będę mało spać. trudno, dzień jak co dzień, gdy staram się uciec, daleko, choćby myślami. nieważne jak daleko i dokąd, byleby być gdzieś indziej.
matko, czuję jakbym znowu przeżywała kryzys, że znowu sięgnęłam dna, jak w pierwszym semestrze 2klasy gimnazjum.. metaforycznie, to co przeżywam teraz, mogę porównać do tonięcia w morzu. umiem pływać, ale w chwili gdy się dostaje kolki, człowiek jest bezsilny wobec wodzie, poddaje się i oddaje się głębinom. c'est la vie?
tak było by najłatwiej powiedzieć. szkoda, że to 'życie' jest błędnym kołem. historia lubi się powtarzać? niech spierdala, bo nudzą mnie powtórki.
mam 17,5 lat i czym mogę się pochwalić? cóż, w 2gr przedszkola wylądowałam w szpitalu, bo uderzyłam nosem o ławkę. w 2klasie podstawówki, ze szkoły nie odebrali mnie rodzice, a karetka - bo miałam godzinny krwotok z nosa. w 2klasie gimnazjum, moja mama została wezwana do szkoły i musiałam odbyć rozmowę z psychologiem - cóż, ale nie chcę tego nigdy wspominać. a teraz? 2semstr liceum, a ja wpadłam pod samochód. i to są moje życiowe osiągnięcia. chociaż poza nimi mam jeszcze przyjaciół. grupkę ludzi składających się z podstawówki, gimnazjum i liceum.
jak o nich myślę, to chce mi się płakać. ale to dlatego, że to ja jestem życiowym loserem. żałuję, że muszą się użerać z moim narzekaniem, że przez moją matkę omija mnie zabawa z nimi. że tak bardzo się od nich różnię. chociaż, ile osób może się pochwalić wypadkiem samochodowym ?
żałuję, że nie umiem cieszyć się życiem, ani słuchać się własnych rad. chciałabym mieć wyjebane jak inni, np jak luzie z cervantesa, ale nie potrafię. Ci którzy mnie już znają dobrych pare lat, zdają sobie sprawę, że na moim miejscu, trudno się cieszyć.
dobra, koniec użalania się. czas poczytać książkę i powkurwiać matkę.
super, wytrzymałam 20minut z wyłączonym telefonem.
nie dzwońcie ani nie piszcie - bo i tak nie będzie ze mną żadnego kontaktu.
pozdrawiam Mikołaja K, który i tak nie czyta tego bloga + przez którego cały czas płaczę ze wzruszenia.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment